![]() |
źródło |
Miałam dziś naprawdę kiepski dzień. Wstałam po 9, ale z różnych powodów z piżamy wyszłam dopiero grubo po 17. Chociaż miałam zamiar nie wychodzić z niej w ogóle.
Generalnie nie zrobiłam dzisiaj nic, co miałam zrobić. To nie były żadne wielkie plany, jednak miał posunąć do przodu kilka spraw, metodą małych kroczków. Największą ochotę miałam wleźć do łóżka i pójść spać, ewentualnie coś obejrzeć - film, serial, cokolwiek. Byle nie myśleć i zasnąć. Ale chwila! Przecież wieczorem miałyśmy wypić z dziewczynami piwo! Dooobra, sami swoi, zostanę w piżamie.
Doszłam do wniosku, że tak być nie może. Co z tego, że nie zrobiłam dzisiaj nic sensownego, nawet się nie ubrałam. Jeszcze dzień się nie skończył, zawsze mogę to nadrobić! Dlatego właśnie wskoczyłam pod prysznic (żel pod prysznic o ładnym zapachu naprawdę może poprawić humor), zadbałam trochę o swoje ciało (nie miałam najmniejszej ochoty, ale to przecież inwestycja na przyszłość), wskoczyłam w ubrania (nie, nie w dres!), siedzę, klepię posta a potem wyjdę do sklepu, żeby chociaż odrobinę świeżego powietrza zażyć.
Jaki to ma sens? Otóż taki, że świadomość siedzenia w piżamie "bo mam zły dzień" tak naprawdę dobija. Zagłębiamy się bardziej, zamiast się wyciągnąć ze smutnej rzeczywistości. W trochę innej perspektywie ta sprawa jest poruszona tutaj - trafiony, sensowny artykuł. Szkoda tylko, że niektórzy zaczęli wypisywać Ani w komentarzach, jaką bieliznę preferują, ale nie każdy zawsze załapie, "co autor miał na myśli" ;)
A Wy co o tym myślicie? W gorsze dni naciągacie dres lub zostajecie w piżamie i zakopujecie się w negatywnej atmosferze (zajadacie czekoladę, lody jak w amerykańskich filmach :) ), czy staracie się jednak założyć coś ładnego (lub cokolwiek innego, niż piżama)? Dla mnie porzucenie dziś piżamy podziałało automatem. Poczułam, że robię coś dobrego dla siebie, dla swojego ciała i umysłu.
~~~
Życzę Wam miłego weekendu, piżamy tylko z lenistwa i dobrego humoru. Ewentualnie umiejętnego odpychania złych emocji.
Twój tekst wyraża wszystko, z czym zmagam się na co dzień:) Wyjście ze znajomymi bądź wyjazd na weekend do innego miasta, mimo początkowego braku entuzjazmu, daje mnóstwo energii. Paradoksalnie jestem bardziej zmęczona tzw. weekendowym ,,nicnierobieniem" w domu niż wyjazdem pełnym wrażeń:)
OdpowiedzUsuńTak tak, obijanie się jest męczące!
UsuńCzasem czegoś się bardzo nie chce, jednak dla samego siebie warto się przemóc i wyjść ze strefy POZORNEGO komfortu.